Ktoś to musi powiedzieć! Z doświadczeń trenera koni

  • Dodaj recenzję:
  • Wydawnictwo: Sorus
  • Dostępność: Wysyłka w 12 godzin
  • Autor: Dariusz Domagała
  • Wydawca, rok wydania: Sorus, 2016
  • Liczba stron : 128
  • Oprawa i wymiary: miękka, 125 x 205 mm
  • ISBN: 978-83-63768-85-0
  • egz.
  • 36,90 zł

Lektura dla tych, którzy są gotowi spojrzeć na stosunek człowieka do koni z innej niż dotychczas perspektywy i poszukują możliwości pogłębienia swojej wiedzy o tych wspaniałych i mądrych zwierzętach

Książka Dariusza Domagały Ktoś to musi powiedzieć. Z doświadczeń trenera koni napisana jest lekko i z ogromną pasją wyrażającą niezwykły stosunek do koni. Czytelnik może podpatrywać autora w sytuacjach ilustrujących, na czym polega praca „zaklinacza”, a nie typowego trenera koni.

Jeśli jesteś bardzo przywiązany do tego, co już wiesz o koniach i ich traktowaniu – nie czytaj tej książki!

Jeżeli dotychczasowy obraz koni i jeździectwa jest dla Ciebie jedyną i niepodważalną prawdą – szkoda Twojego czasu.

To lektura dla tych, którzy są gotowi spojrzeć na stosunek człowieka do koni z innej niż dotychczas perspektywy i poszukują możliwości pogłębienia swojej wiedzy o tych wspaniałych i mądrych zwierzętach. Autor pokazuje konie jako istoty dostosowane do życia w stadzie i uzmysławia czytelnikowi, jak można tę wiedzę przełożyć na kształtowanie korzystnych dla obu stron relacji, polegających nie na tym, by traktować konie jako narzędzie sportu i rekreacji, ale by z końmi być.

Dariusz Domagała jest absolwentem technikum hodowli koni oraz licencjonowanym trenerem rozwoju osobistego metodą „Konie uczą Ludzi". Pracą z końmi zajmuje się od roku 1995. Jako dziecko wychowywał się przy koniach, lecz nie tych, których się dosiada. Jeździectwem zaczął zajmować się znacznie później, za sprawą ośmioletniej wówczas córki.

Ludzie nazywają go „zaklinaczem", choć on sam uważa, że jego praca polega przede wszystkim na umiejętnym wykorzystywaniu wiedzy o wrodzonych właściwościach koni, i osobiście nie lubi tego określenia.

Podczas szkoleń propaguje ideę powrotu do jeździectwa klasycznego, opartego na zaufaniu i porozumieniu. Uczy prawidłowego dosiadu i pokazuje, jak pracować z koniem. W tej książce przekonuje, że koń może być naszym przyjacielem, a nie niewolnikiem. O tym, jak jeździć konno, zamierza napisać w nieodległej przyszłości.

Moim pierwszym koniem była klacz uratowana z transportu na rzeź. Zwierzę sporo wycierpiało i nawiązanie z nim współpracy stanowiło duże wyzwanie. Jednak po pewnym czasie klacz odwdzięczyła się zaufaniem i wielką przyjaźnią. Od tej pory zaczęły do mnie trafiać konie, z którymi właściciele nie mogli sobie poradzić.

Wiele lat poszukiwań doprowadziło mnie do wypracowania nietypowej metody pracy z końmi, opartej wyłącznie na budowaniu relacji i wzajemnym szacunku, a nie na dominacji. Wymyśliłem ponadto autorską technikę nauki jazdy konnej, która pomaga wydobyć z konia to, co najlepsze, i eliminuje niepotrzebne obciążenia. Obie metody okazują się bardzo pomocne w każdej dziedzinie jeździectwa. Korzystają z nich zarówno jeźdźcy początkujący, jak i zaawansowani, którzy osiągają dzięki temu bardzo dobre wyniki w niezwykle krótkim czasie.

Od kilku lat w mojej Stajni Stara Dąbrowa oraz podczas szkoleń w innych ośrodkach jeździeckich pokazuję, jak pracować z koniem i jak jeździć konno, aby to piękne i majestatyczne zwierzę pozostało na zawsze naszym przyjacielem, a nie niewolnikiem. Uważam, że od czasów Ksenofonta nie wymyślono nic lepszego, dlatego w swojej pracy szkoleniowej propaguję ideę powrotu do jeździectwa klasycznego, opartego na zaufaniu i porozumieniu między jeźdźcem a koniem. Książka, którą trzymasz, Czytelniku, w ręku, nie jest tą, która miała powstać. Tak naprawdę nigdy nie miałem zamiaru pisać o czymkolwiek związanym z końmi, ale na pierwszym obozie jeździeckim, który odbył się w Starej Dąbrowie w 2013 roku, pojawiła się Sandra.

Sandra nie jeździła konno. Tragiczny upadek z konia, który przydarzył jej się kilka lat wcześniej, sprawił, że straciła władzę nad połową ciała. Jednak niezwykła, wewnętrzna siła pozwoliła Sandrze dalej funkcjonować i pomagać innym. Dziewczyna nadal była obecna w „końskim" świecie i organizowała szkolenia z udziałem trenerów dbających o dobro koni.

Sandra uczestniczyła we wszystkich zajęciach jeździeckich, które odbyły się podczas obozu. Słuchała, obserwowała, zadawała pytania i sporządzała notatki. Pod koniec turnusu spytała:

- Kiedy napisze pan książkę?

Nie miałem zamiaru niczego pisać, bo i po co? Na temat jeździectwa istnieje aż nazbyt dużo fachowej literatury i wciąż pojawiają się kolejne publikacje. Cóż zatem mógłbym dodać nowego? Sandra była jednak innego zdania. Uważała, że to, co robię, i sposób, w jaki pracuję, należy upowszechnić nie tylko wśród osób, które odwiedzają nasz ośrodek. Książka okazała się więc potrzebna.

Nigdy nie myślałem, że moje metody pracy z końmi mogłyby zainteresować szersze grono odbiorców. Nie umiałem znaleźć dostatecznie dobrego powodu, by rozpocząć pisanie, ale Sandra była uparta i przy każdej nadarzającej się okazji poruszała ten temat. Po upływie około roku dałem za wygraną i przelałem na papier pierwsze myśli. To miała być - zgodnie z sugestią Sandry - książka o prawidłowym dosiądzie oraz metodach uczenia jeźdźców. Szybko jednak okazało się, że nie potrafię oddzielić mówienia o jeździe konnej od podejścia do koni w ogóle.

W miarę, jak zapisywałem kolejne strony, coraz częściej zahaczałem o relacje między człowiekiem a koniem. Temat ten w końcu zdominował treść tak bardzo, że postanowiłem właśnie jemu poświęcić całą książkę, ponieważ doszedłem do wniosku, że ktoś o tym musi powiedzieć. Dosiad i związane z nim kwestie muszą jeszcze trochę poczekać, ale mam nadzieję, że niezbyt długo i że zajmę się nimi w kolejnej publikacji.