Ależ oczywiście, że leczymy mrówniki!

  • Wydawnictwo: PDM
  • Dostępność: Nakład wyczerpany
  • Autor: Robert M. Miller
  • Wydawca, rok wydania: PDM, 2015
  • Liczba stron : 278
  • Oprawa i wymiary: miękka, 150 x 210 mm
  • ISBN: 978-83-920025-2-9

Ciepłe, cudowne i nieodparcie zabawne spojrzenie weterynarza zajmującego się z oddaniem końmi, bydłem, domowymi pupilami, zwierzętami z cyrku i ZOO.

Dr Robert Miller to niezwykle ciepły i pełen pozytywnej ener­gii człowiek. Weterynarz z zawodu, przyjaciel wszystkich stworzeń (nie wyłączając gatunku homo sapiens) - z zamiłowania.

W świecie koniarzy znany jako ojciec rewolucyjnej metody szkoleniowej źrebiąt zwanej „szkoleniem imprintingowym" a tak­że jako światowej sławy koński behawiorysta i propagator szkół tzw. jeździectwa naturalnego. W przystępny sposób wyjaśniając dla­czego metody stosowane w tych szkołach działają, dr Miller przy­czynia się do lepszego, bardziej humanitarnego a jednocześnie bardziej efektywnego trenowania koni - w zgodzie z ich naturą.

Robert Miller to także obdarzony olbrzymim poczuciem humo­ru i wspaniałą wrażliwością obserwator życia - książka, którą trzy­mają Państwo w ręku jest tego najlepszym dowodem. Wierzymy, że i u Państwa wywoła ona i uśmiech, i śmiech a czasem łzę wzru­szenia. To książka przede wszystkim dla miłośników zwierząt - ale czyż nie jest nas coraz więcej?

Ciepłe, cudowne i nieodparcie zabawne spojrzenie weterynarza zajmującego się z oddaniem końmi, bydłem, domowymi pupilami, zwierzętami z cyrku i ZOO, a także gwiazdami Hollywood (czworonożnymi oczywiście).

"Moje przekonanie, zrodzone dawno temu, że dr Miller jest geniuszem, niniejsza książka potwierdziła na zawsze. (..) Bob Miller pisze pięknie, unosząc czytelnika na falach czystej, przejrzystej prozy. (..) Obraz wspaniałego człowieka, który wykonuje swoją pracę z oddaniem, empatią, współczuciem i dobrym humorem znajdzie miejsce w sercu każdej odczuwającej osoby."

fragment wprowadzenia James'a Herriota autora powieści "Wszystkie stworzenia małe i duże"

W swojej karierze operował wieloryby, podawał antybiotyki występującym na arenie lwom, ledwie uszedł z życiem przed nieprzewidywalnymi szympansami, które leczył, opiekował się praktycznie każdym możliwym do wyobrażenia gatunkiem domowego zwierzaka    a co najważniejsze, cieszył się przy tym każdą chwilą. Znany weterynarz, autor karykatur, pisarz i jeden z największych światowych autorytetów w dziedzinie behawioru koni - dr Robert M. Miller, dzieli się z czytelnikami swoimi wspomnieniami z życia wypełnionego zarówno radościami, jak i momentami tragicznymi, nieodłącznie towarzyszącymi osobom zajmującym się zwierzętami. To opowieść, która poruszy twoje serce i przypomni dlaczego twoja więź ze zwierzętami jest tak wyjątkowa.

Tytuł tej książki jest mylący. Bo widzicie, tak naprawdę nigdy nie leczyłem mrówników. Ale kiedyś zadzwoniła do mnie pewna kobieta i zapytała, czyje leczę.

- Tak - odpowiedziałem. - Ma pani mrównika?

- Nie - odrzekła. - Ale próbujemy go zdobyć.

Przyczyną dużej liczby egzotycznych zwierząt w Coneho Valey były łagodne prawa  zagospodarowania przestrzennego i bliskie położenie od granicy hrabstwa Los Angeles, w obrębie krótkiego dojazdu z Hollywood. W hrabstwie Los Angeles prawa zagospodarowania przestrzen­nego były bardziej surowe i nigdy nie pozwoliłyby na to, co było co­dziennym widokiem w Thousands Oaks. Na pustej parceli tresowano słonie, zaledwie przecznicę od głównej ulicy. W pobliżu miasta znajdowała się farma, gdzie hodowano wielbłądy. Dzisiaj jest tam osiedle mieszkaniowe emerytów ironicznie zwane „Camelot". Tresowane lwy i tygrysy, które normalnie trzyma się w małych cyrkowych klatkach na kółkach, spacerowały główną ulicą prowa­dzone na smyczy, a w latach 50. XX wieku były po prostu przywią­zywane do dębów, które wzdłuż niej rosły. Dzisiaj byłoby to już nie do pomyślenia.

Kiedy moje dzieci były jeszcze małe, bardzo lubiły pewną za­bawę. Brzmiała ona tak:

- Tato, leczyłeś kiedyś wallaby?

- Tak, kilka razy - brzmiała odpowiedź.

- Tato, leczyłeś kiedyś jaka?

-Tak.

- Tato, zajmowałeś się kiedyś arą hiacyntową?

- Pewnie, że tak. I to nie raz.

- Tato, leczyłeś kiedyś bawoła domowego?

- Jasne. Taki bawół jest w zoo przy Moorpark College. Imię otrzymał po mnie - Roberto!

Moje dzieci nigdy nie zapytały mnie, czy leczyłem dwugłowe cielę, ale jeśli przeczytacie tę książkę, dostępną w księgarni Agroswiat.pl, zobaczycie że tak właśnie było.