Ogrodowe pasje

  • Wydawnictwo: Zysk i s-ka
  • Dostępność: Wysyłka w 12 godzin
  • Autor: Eugeniusz Radziul
  • Wydawca, rok wydania: Zysk i S-ka, 2009
  • Liczba stron : 472
  • Oprawa i wymiary: miękka, 150 x 200 mm
  • ISBN: 978-83-7506-307-3
  • egz.
  • 39,00 zł

Pasje ogrodowe to kolejna moja książka kierowana do hobbistów, kolekcjonerów, miłośników roślin i przyrody, kwiaciarzy, ogrodników, szkółkarzy

Obecnie na rynku w księgarniach jest bardzo bogaty wybór literatury ogrodniczej. Warto jednak przy zakupie zwrócić uwagę na tzw. stopkę wydawcy. Może się okazać, że dana książka jest tłumaczeniem z innego języka. Oznacza to, że autor często opisuje rośliny uprawiane daleko od naszego kraju i klimatu. Nawet, wydawałoby się, tak bliskie Wyspy Brytyjskie maja zdecydowanie inny klimat i wiele roślin rosnących tam w ogrodach u nas wymarza. W moich książkach przedstawiam wyłącznie rośliny, które uprawiałem we własnym ogrodzie, i wszystkie wskazówki dotyczące uprawy przetestowane byty na gruncie. Ponieważ zaś nie prowadzę ogrodnictwa ani szkółki roślin ozdobnych, nie mam żadnego interesu, by podając nieprawdziwe dane, reklamować jakiekolwiek grupy roślin.

Książka skierowana jest do hobbistów, kolekcjonerów, miłośników roślin i przyrody, kwiaciarzy, ogrodników, szkółkarzy — do wszystkich mniejszych i większych pasjonatów. Znajdą w niej ponad 400 zdjęć roślin wraz z opisami dotyczącymi ich zastosowania w naszych ogrodach i możliwościach uprawy w naszym klimacie. Asortyment jest bardzo zróżnicowany: rośliny skalne, cebulowe, błotne i wodne, a także byliny, trawy i paprocie. Każdy znajdzie coś ciekawego do swojego ogródka i odpowiedniego do stopnia zaawansowania pasji.

Od autora

OTOCZONY DOBRODZIEJSTWAMI CYWILIZACJI, przytłoczony postępem gospodarczym i naukowym, zmęczony otoczeniem, pracą i tempem życia... współczesny człowiek tęskni za przyrodą, czystym powietrzem, wodą, za kontaktem z naturą. Niektórym wystarczy urlop w jakiejś dziczy, bogatsi kupują domy na wsi lub działki rekreacyjne, zaradni mają swoje dwa-cztery ary w ogródkach pracowniczych a szczęściarze — własne, przydomowe ogrody. Niektórzy spędzają tam tylko weekendy lub urlopy, inni każdą wolną chwilę. Praca i ruch na świeżym powietrzu to nie tylko najlepsze lekarstwo na wiele dolegliwości ciała, ale też skuteczna od trutka dla umysłu. Nie wszyscy oczywiście muszą ten „zew natury" potraktować jak poważne wyzwanie. Nie każdy ma możliwości czy nawet chęci, by stało się to pasją życia. Wystarczy jednak odrobina poczucia piękna i ładu, czerpanie przyjemności z pracy wśród roślin i obcowania z przyrodą, aby w swoim ogrodzie stworzyć prawdziwie rajski zakątek.

Analizując własny przypadek, zaryzykuję stwierdzenie, że pasje rodzą się i rozprzestrzeniają poprzez infekcję, zarażenie — tak jak grypa czy inna zakaźna dolegliwość. Trzeba gdzieś zetknąć się z taką prawdziwą pasją a jeśli tylko będziemy na nią podatni, na pewno nas dopadnie. Przed 35 laty, gdy zaczynałem moją przygodę z tym pięknym hobby, miałem sprzyjającą sytuację, gdyż dysponowałem działką, którą mogłem z czasem powiększyć do 30 arów powierzchni. Z drugiej jednak strony warto sobie przypomnieć, jak trudno wtedy było o gotowe wzory do naśladowania. Nie było mody na ozdobne, przydomowe ogrody, a na działkach pracowniczych był nakaz uprawy warzyw i owoców. Literatury na temat roślin ozdobnych też było niewiele. Tak więc i mój ogród by\ zupełnie normalną działką, przeznaczoną pod uprawę warzyw i tylko od frontu udekorowaną dostępnymi wówczas kwiatami. To, że lubiłem pracę na działce i że była bardziej od sąsiednich kolorowa, nie świadczyło jeszcze o poważnym ani długotrwałym zamiłowaniu.

Przełom nastąpił po przypadkowej wizycie w małym, podmiejskim ogródku i poznaniu jego właścicielki. Od furtki, ogródek zupełnie typowy: warzywne grządki, kilka drzew i krzewów owocowych, z boku namiocik foliowy z chryzantemami i różana rabata. Wąskie (dla oszczędności powierzchni) ścieżki prowadziły w cień większej śliwy, gdzie dwie osoby miały miejsce, by usiąść, i odpocząć czy wypić herbatę. Stąd był najlepszy widok na nieco ukrytą, ozdobną część ogrodu. Miniaturowe trawniki i obwódki z armerii [zawciąg], oczko wodne z ciekawą roślinnością wewnątrz i po brzegach, skalniak obsadzony nieznanymi mi okazami, kępy dorodnych bylin, karłowe i strzyżone krzewy, iglaki, wysokie trawy. Był to na tamte czasy zupełnie niespotykany sposób zagospodarowania ogrodu, toteż patrzyłem na wszystko z niedowierzaniem. Przez resztę dnia rozpamiętywałem widziane obrazy, a gdy wieczorem nie mogłem z tego powodu zasnąć, wiedziałem, że zostałem zarażony.

Ponieważ miałem zaproszenie do następnych odwiedzin, skorzystałem z niego skwapliwie, a później raz jeszcze i jeszcze... i jeszcze. Choć początkowo nie miałem wiele do zaoferowania, zaczęliśmy wymieniać rośliny i wspólnie poszukiwać innych źródeł. Przyszła pora na prasę ogrodniczą, kontakty i wymianę z hobbystami z dalszych regionów kraju, wyjazdy na wystawy, kiermasze. Gdy otworzyły się nasze granice, przyszła kolej na dalsze wojaże, kontakty z ogrodami botanicznymi i znanymi w Europie kolekcjonerami. Moja kolekcja roślin ozdobnych szybko się rozrastała, bez skrupułów wypierając z ogrodu warzywa i krzewy owocowe. I tak to, w wolniejszym lub bardziej przyspieszonym tempie, zleciało... ponad 30 lat. Mogę chyba powiedzieć, że to pasja mojego życia.

Zdaję sobie sprawę, że mój przypadek nie jest typowy ani powszechny. Raczej rzadko zdarza się, by taka pasja miała swoje początki w czasach młodości. Łatwo to sobie jednak wytłumaczyć pracą zawodową zabierającą co najmniej osiem godzin z każdego dnia i rodziną, która absorbuje resztę doby- Jeśli udaje się wygospodarować chwilę na relaks, to jest to wypad do kina, kawiarni, na ryby czy grzyby. W weekendy i urlopy też nie uciekniemy od obowiązków wobec rodziny, która nie zawsze musi popierać nasze hobby,

Przychodzi jednak w życiu taki czas, gdy kończy się praca zawodowa, dorosłe dzieci usamodzielniają się i opuszczają rodzinne gniazdo. Pozostaje pustka, wymagająca niezwłocznego zagospodarowania, jeśli dalsze życie ma mieć sens. Ci, którzy poza pracą nie mieli żadnych innych potrzeb samorealizacji, mają większe problemy, by coś ze sobą zrobić. Hobbyści, wszystko jedno czy będą to znaczki, gołębie, ryby, kwiaty, mają ułatwione zadanie i szansę na rozbudowę zainteresowań w pasję na resztę życia.

Dlatego nie da się ukryć, że przeciętna wieku znacznej części pasjonatów oscyluje wokół przedziału przeznaczonego dla babć i dziadków. Należy tu podkreślić, że wielkość pasji nie zależy od wartości kolekcji, ilości okazów czy areału. Liczy się zapał i czerpanie przyjemności z wykonywanych zajęć. Prawdziwe jest twierdzenie, że radość życia znacznie je przedłuża.

Dla wszystkich pasjonatów przyrody, kwiatów i ogrodów przeznaczam tę książkę w nadziei, że znajdą w niej coś, co pobudzi do dalszych działań, poszukiwań, co wzbogaci kolekcję, upiększy otoczenie i życie.